wtorek, 28 października 2008

Zdzisław Beksiński

Jakoś ostatnio zupełnie przypadkowo trafiłem w internecie na stronę Zdzisława Beksińskiego [graficznie, że tak powiem 'wymiata', do tego doskonale zilustrowana muzyką Zbigniewa Preisnera], genialnego artysty grafika. Nazwisko jego - jak chyba każdemu - wcześniej nieraz obijało mi się o uszy, jednak nie z powodu jego fantastycznych dzieł, a z powodów dużo bardziej prozaicznych. Mam tu na myśli pewne fatum, które ciążyło nad jego rodziną. Najpierw tragicznie zmarła żona, później samobójstwo syna [temat na oddzielną historię], aż wreszcie morderstwo samego Beksińskiego.

Pytanie jak realnego wymiaru nabierają teraz jego od zawsze przesiąknięte widmem śmierci prace. To jest już coś co wychodzi poza ramy obrazu, tak jak legenda Bruce'a i Brandona Lee. Porównanie to wydaje mi się jak najbardziej na miejscu, abstrahując oczywiście od wszelakich teorii spiskowych, jednak jak najbardziej skłaniając się ku pełnym tragizmu drogom losu, które uczyniły z tegoż artysty jeszcze większą legendę. Zaznaczam: jeszcze.

Nie napiszę ani słowa o moich wrażeniach odnośnie prac pana Beksińskiego. Nie będę też ich komentował. Myślę, że do kogo trafi, do tego trafi. Powiem tylko, że mnie te obrazy szalenie inspirują.

Sylwetka artysty.









art: Zdzisław Beksiński

Brak komentarzy: