Jako że dosyć długo - bo już bez mała dwa tygodnie - trwał mój rozbrat z piłką, zeszłej soboty postanowiłem trochę sobie pokopać. Jan wprawdzie był zajęty, ale udało mi się namówić Andrzeja, co by ze mną se troszku pograł. Jak wymyślilim, tak zrobilim. Nie brałem tym razem ze sobą swojej treningowej torby, toteż klucze wsadziłem do kieszeni po prostu.
Jak się później okazało - to był mój błąd! Klucze zgubiłem gdzieś na boisku, a że się już ściemniało ni sposób było ich znaleźć. Bez kluczy, dokumentów, pieniędzy ani telefonu czułem się tyle nagi, co zupełnie bezsilny.
Całe szczęście, że są jeszcze ludzie na których mogę liczyć. Życie uratowali mi Jan i May, dzięki pomocy którym udało mi się dodzwonić do agencji mieszkaniowej, za pośrednictwem której zdobyłem numer telefonu mojego najemcy, który to bezzwłocznie pospieszył mi z pomocą przybywając ze swoim kompletem kluczy [za to dużo tych 'których' ;]. Cała operacja trwała niemal 3 godziny, ale w końcu udało się - wszedłem znów do swojego mieszkania, gdzie miałem jeszcze zapasowy komplet.
Szczęście, że wszystko dobrze się skończyło, bo choć miałbym gdzie spać, to ominęłaby mnie impreza urodzinowa, ale przede wszystkim zagrożone byłoby niedzielne spotkanie z Panem Cai'em.
A tak? Mam wnioski na przyszłość. Zaraz pędzę do warsztatu jakiego dorobić sobie nowy komplet, który tym razem zostawię u kogoś znajomego, by wyżej opisana sytuacja już nigdy się nie powtórzyła.
Dzieje Bydgoszczy
1 miesiąc temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz