Pytanie jak realnego wymiaru nabierają teraz jego od zawsze przesiąknięte widmem śmierci prace. To jest już coś co wychodzi poza ramy obrazu, tak jak legenda Bruce'a i Brandona Lee. Porównanie to wydaje mi się jak najbardziej na miejscu, abstrahując oczywiście od wszelakich teorii spiskowych, jednak jak najbardziej skłaniając się ku pełnym tragizmu drogom losu, które uczyniły z tegoż artysty jeszcze większą legendę. Zaznaczam: jeszcze.
Nie napiszę ani słowa o moich wrażeniach odnośnie prac pana Beksińskiego. Nie będę też ich komentował. Myślę, że do kogo trafi, do tego trafi. Powiem tylko, że mnie te obrazy szalenie inspirują.
Sylwetka artysty.
art: Zdzisław Beksiński