A na to nie trzeba już było długo czekać, gdyż następnego dnia Sponsor [trzeci z prawej, między Renatą i Agatą] zaprosił nas do parku na herbatkę...
Widać i to mu nie wystarczyło, gdyż kolejnego dnia zaprosił nas do siebie na rodzinny obiad. Mieliśmy okazję poznać jego żonę i syna, oraz posmakować dań, które sam przyrządził. Panie, niebo w gębie!
Potem oprowadził nas jeszcze po swojej fabryce. Nie wspominałem jeszcze o tym, ale Sponsor jest biznesmenem. Produkuje on opakowania, głównie z papieru. Były już nawet z jego strony propozycje robienia wspólnych interesów. Kto wie, czemu nie? :)
--------------------
A teraz historia właściwa :) W ostatni poniedziałek postanowiliśmy wspólnie zmobilizować siły i zaprosić Sponsora do nas do szkoły. Wzięliśmy po piffku i poszliśmy sobie na plażę. Było nawet całkiem fajnie, rozmawialiśmy, żartowaliśmy itp., ale oczywiście Sponsor nie byłby sobą, gdyby nie wyskoczył z pomysłem zaproszenia nas na kolację. Jak powiedział, tak zrobił. Dryndnął po kumpli i nawet żeśmy się nie obejrzeli, kiedy to już staliśmy przed restauracją. A co powinno się jeść w portowym mieście? Oczywiście owoce morza!
Załoga powitała nas z niekłamanym entuzjazmem [widać waiguoreny w tej części Xiamen nie są zbyt często widywani :)
W wielu chińskich restauracjach panuje zwyczaj, by spożywać posiłki przy okrągłych stołach z obrotowym, szklanym blatem. Dzięki temu każdy z gości ma łatwy dostęp do każdego z dań
W Chinach jedną z rozrywek dość rozpowszechnionych we wszelkich barach, restauracjach czy klubach jest gra w kości. Ma się pięć kości, każdy z uczestników rzuca, a zadaniem jest przybliżone odgadnięcie liczby poszczególnego nominału spośród wszystkich kości na stole [np. cztery czwórki, pięć szóstek]. Następna osoba stara się przebić ową liczbę, więc suma z każdym razem musi być większa, aż dochodzi do momentu, gdy któryś z graczy woła "blef!", czyli sprawdza. Jeżeli miał rację to wygrywa, a jeżeli liczba wymienionego nominału jest co najmniej taka sama jak podawał drugi gracz, to wówczas ten pierwszy przegrywa. A przegrana musi oczywiście odpokutować swoją porażkę poprzez uchylenie kielonka... :)
Właściwie to nie wiemy czemu Sponsor chciał nas poznać [nawiasem mówiąc jestem z tego zadowolony również dlatego, że jest to bardzo sympatyczny człowiek], więc zwalamy wszystko na pozytywną stronę bycia obcokrajowcem w Chinach, ponieważ - przynajmniej w pewnych kwestiach - jest to pewien rodzaj nobilitacji, gdy spotykają nas takie przygody jak ta ze Sponsorem. Oby było ich więcej! :D
foto: Archiwum
2 komentarze:
Tomku nie wiem czy dobrze wnioskuje ale czy Ty zacząłeś spożywać alkohol???? zawsze wiedziałem że im dalej na wschód tym bardziej chleją...nie to co u Nas na zachodzie...
Panie Tomaszu, z przyjemnoscia czytam panskiego bloga,Pana spojrzenie na chinska rzeczywistosc pomaga czytelnikowi refleksyjnie interpretowac fakty,ktore Pan opisuje,a nutka nostalgii i filozofii w Pana opisach bardzo mi odpowiada.Gratulacje i pozdrowienia!
P.S.niecierpliwie czekam,co dalej!
Prześlij komentarz