Jak się wkrótce okazało, na studentów można liczyć, ale po kolei.
Jeśli chodzi o samo miejsce - był to malutki, 2-piętrowy lokalik, a w środku duszno, parno i gorąco, do tego muzyka też niezbyt ciekawa; większość to techno-mularskie, chińskie disco, od czego w przyszłości broń mnie Panie Boże. W dodatku kazali sobie słono płacić za wstęp - bilet 20-25Y, a w jego cenie piwo [nawiasem mówiąc ohydne :/].
Jedynym elementem, który - na szczęście - nie zawiódł byli ludzie! A tych można było w środowy wieczór, w Gelai Barze uświadczyć około 2 razy więcej niż normalnie mógłby pomieścić lokal. Może nawet nie tyle ludzie, co ich przebrania! Wśród gości można było dostrzec m.in. hawajskie dziołchy, mumię, dzwoneczka, Miriam czy Hugh Heffnera z króliczkiem lub nawet muchomora[!]
P.S. A poniżej obiecane zdjęcia z imprezy :)
[nie pytajcie mnie jakiego szamponu ona używa, lol XD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz