niedziela, 4 listopada 2007

Demokracja po chińsku

Jak wszem i wobec wiadomo coś takiego jak demokracja w Chinach nie istnieje, więc tytuł posta jest trochę przekorny, ale właściwie o to mi chodziło.

Nierzadko Was pewnie dochodzą sygnały, z telewizji, radia, prasy czy portali internetowych, że w Chinach takie serwisy jak Yahoo!, Google czy MSN są cenzurowane, co właściwie jest ich warunkiem istnienia na chińskim rynku. Od niedawna jednak została zupełnie zablokowana strona Youtube, czego przyczyny nie są do końca jasne. Jedni mówią, że dzieje się tak dlatego, gdyż właśnie trwa 17. zjazd partii komunistycznej, a rządowi chińskiemu zależy, by nikt nie umieścił w serwisie filmów ze zjazdu. Inni mówią z kolei, że na portalu umieszczane były filmy ze strajków, co też nie jest zbytnio po drodze chińskiemu rządowi. Prawdopodobne jest też, że - choć moim zdaniem jest to wersja najmniej prawdopodobna, mimo to jej nie wykluczam - mogły nastąpić problemy techniczne, w końcu w Chinach jest ok. 170 mln internautów. Z drugiej strony jaka jest polityka Chin - każdy wie, bo sami musieliśmy kiedyś przez to przechodzić - mam na myśli system komunistyczny. Czy jest to więc tylko zbieg okoliczności?

Dochodzą mnie też ostatnio słuchy, że chiński rząd stara się uprzykrzać życie blogerom. Chiny mają z tym ogromny problem, ponieważ w tym kraju istnieje ok. 1,5 mln blogów. Pierwszym powodem tak dużej liczby jest na pewno to, że państwo to może poszczycić się największą liczbą ludności na świecie. Drugim to, że w czasach, których żyjemy internet stał się ostatnią ostoją wolności, gdzie można jeszcze wyrazić swoją opinię. Tylko nasuwa się pytanie: jak długo?

A sprawa jest dosyć poważna, bowiem ja, dajmy na ten przykład, miałem w ciągu ostatniego tygodnia ogromne problemy by wejść na stronę. Posty wysyłałem kuchennymi drzwiami [tzn. zdalnie], strona natomiast wcale się nie wyświetlała, co bardzo utrudniło mi zmienianie jej zawartości, uniemożliwiło dodawanie komentarzy, a pozostałym przeglądania jej zawartości w ogóle. Na szczęście dzisiaj jest już wszystko w porządku, ale niczym echo wraca to samo pytanie: na jak długo?...

Co Wy o tym myślicie? Zapraszam do dyskusji na ten temat w komentarzach.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tomus rozwiazanie jest proste: Albo sie przenies do bardziej blogo-przyjaznego kraju albo zostan wielkim dzialaczem chinskim i (zdalnie) zmien ustroj :))
Caluski z Cardiff od Hani co to zamiast sie uczyc na test z komorki, bloguje :)

Tomas pisze...

Kurcze, z propozycji, które wymieniasz, to póki co żadna nie jest realna :)

Buziaki wilgotne i powodzenia na teście, honey!