piątek, 30 stycznia 2009

W chińskim supermarkiecie - dział rybny

Dziś krótka wycieczka po chińskim supersamie, w pierwszym odcinku - dział rybny. Zapraszam!


Kalmarek? Może ośmiorniczka? Do wyboru, do koloru - do kupienia na wagę.
Wszystkie powyższe zawczasu 'ubite'. W sumie nie widziałem jeszcze żeby sprzedawali gdzieś żywe. Ciekawe czemu - kwestia techniczna? A może ze względów bezpieczeństwa? [np. w Korei żywe głowonogi spożywane są tylko w wyspecjalizowanych restauracjach, a to dlatego że bardzo łatwo można się nimi zadławić - już wyobrażam sobie te macki poprzyssawane do ścian gardła w momencie próby jej połknięcia, no i w ogóle ta galareta - fuuuj!]


A może kraba? Te w koszu jeszcze się ruszały. Rusza się, znaczy żyje, żyje - świeży, świeży znaczy dobry.
Spokojnie - nie uszczypnie bo ma związane
szczypce.


Homar - ale na niego mało kto może sobie pozwolić - 350Y/jin*
Ciekawostka: gdyby dosłownie przetłumaczyć po chińsku znaczenie słowa homar, oznaczałoby ono 'smocza krewetka'.


Małże i krewetki.
Na te drugie ostrze sobie apetyt już od dawna, a ostatnia kolacja noworoczna tylko mi ten apetyt zaostrzyła jeszcze bardziej. Postanowione - jutro z Kasią gotujemy je sobie na obiad, a jak Kamil i Karolina przyjadą to zrobimy sobie krewetkową ucztę!


Rybę każdy sam może sobie wybrać...


... i złowić! Następnie zanosimy ją panu, który ją pakuje i waży, a za zdobycz płacimy jak za wszystko inne - przy kasie.


*jin - [wym. dzin] jednostka wagowa używana w Chinach, równa wadze 500g.


foto: Tomas

Brak komentarzy: