piątek, 26 października 2007

M jak Modliszka

Zaatakowała mnie znienacka! Złapała za nogę i nie chciała puścić! Gdyby nie refleks i przytomność umysłu skończyłbym jako posiłek, ale na szczęście udało mi się wyrwać w samą porę. Niestety klapka nie udało się odratować... Nie wiem czym ją karmili, ale nieźle wyrosła! Dla porównania - numer mojej stopy to 45. Dodam, że cfaniarę widać było gołym okiem z 4. piętra :)


Próby odzyskania klapka już na samym początku skazane były na niepowodzenie - cfaniara w ogóle nie chciała negocjować


Na szczęście po jakimś czasie klapek jej się znudził i poszła szukać innego


foto: Tomas

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

witaj Tomeczku:)!! serdeczne dzięki za zaproszenie do śledzenia Twojego bloga. Chyba nawet w najmniejszym stopniu nie pojmowalam Twojego teraźniejszego życia w ten sposób. Magia jest, piękno jest i mnóstwo cudownych chwil, które bedę śledzić na bieżąco.
Serdeczne pozdrowienia i mnóstwo buziaków!
...Marta...

Unknown pisze...

to chyba logiczne że poszla szukać drugiego bo nawet w Chinach potrzebna jest para z tego co sie orient'uje:)pozdro dla modliszki i jej partnera hehe faceci trzymajmy sie razem!

miasto-masa-maszyna pisze...

Taka sama na Korfu chciała mi wleźć do łóżka, kiedy spałem. Na szczęście czujna (zazdrosna?) małżonka czuwała ;-)