piątek, 15 sierpnia 2008

House on fire

Czwartkowa noc nie wyróżniałaby się niczym od innych zwykłych wieczorków filmowych gdyby nie pewne wydarzenie.
Z zaproszoną Pauliną postanowiliśmy umilić sobie oglądanie filmów wyżerką, którą postanowiliśmy nieco urozmaicić - zrezygnowaliśmy z czipsów i słodyczy na rzecz ziemniaków w mundurkach. Pochwalić się muszę, że jestem szczęśliwym posiadaczem elektrycznej kuchenki - ciężki sprzęt: 2000W, co jest dosyć ważnym dla fabuły faktem - toteż ugotowanie kartofli nie jawiło się z początku niczym co przekroczyć by mogło moje kulinarne zdolności [o ile w ogóle można powiedzieć, że takowe posiadam].


Z początku wszystko szło według planu, jednak nie mogło to trwać zbyt długo, a konkretnie do czasu gdy oboje poczuliśmy swąd palonej gumy. Zajęty rozmową z bratem nie zwróciłem na to zbytniej uwagi. To był mój błąd. Na szczęście bystrzejsza z nas dwojga Paulina, zorientowała się, że coś jest nie tak po gdzieniegdzie unoszących się głębkach dymu. Zaalarmowany przybiegłem sprawdzić co się stało. Oczom moim ukazał się widok iskrzących kabli przedłużacza, które dymiąc wtapiały się w materac na łóżku. Próbując rozłączyć kable spowodowałem jeszcze mały wybuch. Na szczęście wyszliśmy z niego cało.

Chiński kabelek widać nie wytrzymał mocy mojego magicznego urządzenia. Jakby tego było mało zwarcie spowodowała Paulina, która próbowała coś tam z kablem zrobić, ale co dokładnie wie tylko ona sama ;). Wynikiem tego było pozbawienie nas prądu na kilka dobrych minut, ale przynajmniej wiem teraz, gdzie znajdują się korki ;). Oprócz dymu, przypalonego materaca, roztopionego jak serek Hochland kabla i głębokiej traumy większych strat na szczęście nie było.
Ziemniaki i tak ugotowaliśmy. Tyle, że nie korzystaliśmy już z żadnego przedłużacza :).




foto: Tomas

2 komentarze:

barkarz pisze...

Zawsze gdy siedzę przy kompie mam włączoną trójkę, ot chćby teraz, słucham sobie audycji Wojciecha Cejrowskiego, a tu nagle po otworzeniu Twojego bloga uderza we mnie ustawiona w nim muzyka. Pozdrowienia z mokrej Bydgoszczy, jest akurat południe, drugi dzień ciągłego deszczu. Za oknem ciągle słyszę chlapiące samochody, a cała przyroda odżywa po długotrwałych upałach.

Tomas pisze...

Dziękuje. U nas pora deszczowa już jakiś czas temu minęła. Teraz we znaki daje się upał, który skutecznie trzyma mnie w mieszkaniu już od kilku dni. Miłego czytania i słuchania również, pozdrawiam :)