niedziela, 2 marca 2008

K jak Komunikacja miejska

Piątkowy wieczór oraz sobotę spędziłem w Jimei spotykając się ze starymi znajomymi: Mingiem [dawny współlokator] i ekipą oraz Danielem i Pauliną [poznanymi na UX], Lianlian, Liną i Keaw [stare znajome].
Odwiedziło się stare miejsca, pograło w bilard [Daniel i Paula okazali się za silni w teamie przeciwko mnie i Gabrielowi (taki jeden Włoch z Jimei)] i w piłkę nożną [2,5 godziny w pełnym słońcu! ustrzeliłem 3 brameczki, choć do teraz mam zakwasy :/], ale najlepsze, że udało mi się pobić rekord!

Nie jest to żaden chlubny rekord. Ale od początku.
Z UX do Jimei jest jakaś godzina jazdy autobusem, a w godzinach szczytu [17-19, kiedy to Chińczycy organizują się i masowo wyjeżdżają na ulicę w celu utrudnienia mi dotarcia do jakiegokolwiek miejsca w XMN] ok. półtorej. No ale tym razem to była już gruba przesada... Jechałem 2,5 godziny w jedną stronę! Tak! To nie pomyłka!! Wsiadłem do autobusu punktualnie o g. 17., a opuściłem go o 19:30! Chyba wystąpię z wnioskiem o wpis do Guinessa. Ogromne korki na trasie, zablokowany wiadukt, potem główny most, a po drodze jeszcze dwie stłuczki [autobusów oczywiście]. Jakim cudem nasz wehikuł dojechał do Jimei bez szwanku wie tylko Pan Kierowca. A propos kierowcy! Nagroda w kategorii popis tygodnia za tydzień ubiegły wędruje do niego.

A oto opis całego zdarzenia:

Autobus już prawie dotarł na miejsce. Do pętli zostały już tylko 1-2 przystanki. Nagle ni z tego ni z owego autobus zatrzymuje się, a Pan Kierowca wychodzi. Reszta pasażerów po chwili zwątpienia [tudzież zrezygnowania] opuszcza pojazd. Ostałem się tylko ja. Co jak co, ale zapłaciłem za przejazd, więc chcę dojechać do końca. Cierpliwie czekam. Po chwili z powrotem zjawia się bohater niniejszej opowieści krocząc dumnym krokiem, a w ręku triumfalnie dzierżąc swą zdobycz - zapakowane w styropianowym pudełku żarcie na wynos z pobliskiej knajpki!
Po czym pojechaliśmy dalej...

...

Śmiać się, czy płakać?


P.S. Już nieraz zdarzały mi się awarie genialnych chińskich środków komunikacji miejskiej, na które jestem w Xiamen skazany, a jednym z największych idiotyzmów z jakimi się do tej pory spotkałem to tankowanie podczas kursu[!] - nie przerywając go, łącznie ze wszystkimi pasażerami na pokładzie, więc jeśli akurat gdzieś się spieszysz - a jesteś zmuszony skorzystać z chińskiego MZK - lepiej módl się, by bak był zatankowany do pełna, bo w przeciwnym razie możesz się sporo spóźnić...
O jakimkolwiek rozkładzie jazdy, czy biletach oczywiście można tylko pomarzyć.


Powyżej Tissar obsadzony w roli Pana Kierowcy podczas jednej z awarii busa


foto: Tomas

Brak komentarzy: