czwartek, 24 stycznia 2008

U jak Urodziny

Swoistego rodzaju uzupełnienie, gdyż nie wiedzieć czemu, nie napisałem tej notki wcześniej - być może było to spowodowane brakiem czasu. Tak czy siak nadrabiam teraz. Zapraszam do lektury!

Urodziny to, jak wiadomo, jeden z najważniejszych [dla nas] dni w roku, który to powinno obchodzić się w sposób szczególny. Co jednak znaczy słowo szczególny? Możemy się przekonać o tym, jak rozumieją ten wyraz Indonezyjczycy oraz w jaki sposób obchodzą oni ten jubileusz >:D


Najważniejsze - jak wiadomo - jest przygotowanie. Na początek może jakaś mocna linka albo sznur, co by delikwent się nie wyrywał, gdy będziemy mu składać życzenia, no i też po to, by utrzymać go w stanie zaskoczenia :)


Warto też przygotować amunicję - w formie jajek, na przykład - by spacyfikować jubilata, który to z fałszywą skromnością będzie próbował wymigać się od życzeń :))

Oczywiście najtrudniejszą częścią jest schwytać klienta, ale jeżeli już nam się to uda, to dalej nie powinno być większych problemów, wystarczy znaleźć jeszcze tylko jakieś drzewo w pobliżu i przystąpić do dalszego działania [czyli składania życzeń, ale w jaki sposób!] :)))


Po skrępowaniu Adiego i rozebraniu go do pasa, w ruch poszły pisaki, mazaki, markery - słowem wszystko co mogło zostawić ślad na ciele [oczywiście - niezmywalny!] :))))


Pole do popisu było ogromne [wielkości klatki piersiowej Adiego], więc każdy mógł się popisać wyobraźnią


Wspólne zdjęcie na pamiątkę...


... a potem dalsze tortury! :)))))...
[Przepis na miksturę, jaką polewany był Adi znają jedynie najstarsi mnisi, którym obiecałem strzec tajemnicy, więc nie zdradzę co było w środku, mogę jedynie wspomnieć, że konsystencją, wyglądem zapachem i zapewne smakiem przypominało rzygowiny :]


... których wkrótce zaznał również Dani :D


Wskazówka: Dzieci! Nie róbta tego w domu! XD
[Ale tak na wszelki wypadek gdybyście mnie nie posłuchali, to radzę dobrze spętać gościa przed "celebrowaniem", gdyż w przeciwnym wypadku może się to skończyć wymierzonym w nas odwetem - tak było z Danim, ofiar: 2 - widzicie więc, że nie ma żartów!]


Jaki był w tym wszystkim cel, spytacie. Ano sam nie wiem. Dobra zabawa? Na pewno wielka radocha była w przygotowywaniu zasadzki na jubilata, a i on będzie miał na starość nie lada wspomnień :)
Cały ten proceder to część indonezyjskiej kultury, więc poniekąd delikwent musi spodziewać się tego typu niespodzianek, no i - o ile nie przegniemy pały - może być całkiem śmiesznie. Trzeba tylko uważać, żeby nie zaleźć za mocno za skórę, bo można spodziewać się rewanżu w nasze urodziny...!

Konkluzja, tudzież morał-refleksja: Jak to dobrze, że u nas na urodziny zdmuchuje się jedynie świeczki!


foto: Florian, Tomas

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Oj Tomus, ja na urodziny jeszcze prezenty dostaje :)

W UK tez widzialam taki sposob obchodzenia urodzin. Jubilata przywiazano do lampy, wlano na sile alkohol w gardlo, ogolono brwi i polowe wlosow a potem zostawiono na pastwe przechodniow (ktorzy w nocnych godzinach sa najczesciej w stanie conajmniej lekko nietrzezwym) :) Nie chcialabym byc na miejscu tego kolesia... :)

A tak ostatnio sobie myslalam o Twoim blogu... Co wymyslilam? Blog z tytulem angielskim, opisujacy Chiny a pisany po polsku... :)