środa, 26 listopada 2008

Loy Kratong in Jimei 2008

Jak co roku, pod koniec listopada zarówno u nas na uniwerku, jak i w koledżu w Jimei, odbył się tajski festiwal Loy Kratong. Impreza w XiaDzie raczej nie wypaliła, głównie ze względu na pogodę, ale i z powodu opieszałości organizatorów, którzy pozwolili audytorium czekać w deszczu na rozpoczęcie festiwalu grubo ponad godzinę. Toteż długo tam nie zabawiłem, a i prawie żadnych zdjęć [moim Zorke 5] nie porobiłem.

Na szczęście jest jeszcze równoległy festyn w Jimei, który już od conajmniej kilku dobrych lat nie schodzi poniżej pewnego poziomu, co zawsze gwarantuje dobrą zabawę. Tak samo było też i w tym roku, choć moim skormnym zdaniem - znacznie ubożej niż rok temu. Nie popisali się ludzie odpowiedzialni za część gastronomiczną, bo co prawda były jakieś tam tajskie przysmaki, ale zdecydowanie za mało, a w dodatku tak mało przekonujące, że w ogóle się na degustację nie zdecydowałem.

Strona wizualna była jak zwykle najmocniejszym punktem tegoż wieczoru:


Konkurs piękności.


Występy każdej z kandydatek na Miss Piękności obfitowały w przeróżne performanse...


... jak na przykład ten oto taniec.


Nie zabrakło również tradycyjnego tajskiego tańca.


Publiczność jak zwykle dopisała :)


Każdy mój powrót do Jimei to doskonała okazja by spotkać starych znajomych, tutaj z Ivanką [Wietnam/Czechy].


Z Keaw [Tajlandia].


Z Ridwanem [Indonezja] i z Braszką :)


Nie dotrwałem jednak do końca imprezy [ominęło mnie puszczanie wianków na wodę, ale w sumie żadna to radocha jak się nie ma z kim i dla kogo :/], bo urwaliśmy się z przyjaciółmi na bilarda :)


Po zrobieniu tego zdjęcia Edi tak się zdekoncentrował, że nie trafił bilą do łuzy ;-P


Guoming na pierwszym planie, w tle - Cil.


Się przymiarzał, a czy trafił? Nia pamiętam... ;-P


Wracając do kampusu zauważyłem coś ciekawego, co szczęśliwie udało mi się utrwalić na zdjęciach - nie wiem co to za okazja była, może w pobliżu jakiś rajd się odbywał, czy co, ale wynikiem tego na parkingu sporo pooblepianych naklejkami samochodów się znalazło. Proszę:







Taki to pozytywny akcencik na koniec notki :). Fajnie, że w trakcie festiwalu nie spadła ani jedna kropla deszczu - jakbym miał bowiem przeżywać powtórkę sprzed dwóch tygodni to pewnikiem znów bym do końca nie wytrzymał... A tak? No, fajnie było :))).


foto: Tomas & co.

Brak komentarzy: