Od jakiegoś już czasu, w związku że do Olimpiady w Pekinie coraz bliżej, po kraju - od miasta do miasta - krąży pochodnia olimpijska. 12 maja pochodnia przybyła do Xiamen prosto z Quanzhou. Traf chciał, że trasa "maratonu" przebiegała tuż nad brzegiem morza, u próg bramy do naszego uniwersytetu. Narobiłem sobie trochę smaku, żeby uczestniczyć w tym całym wydarzeniu, więc zabrałem z pokoju aparat, zadzwoniłem po Floriana i razem z nim i Dafne [Izraelka] wybraliśmy się pod bramę.
Pochodnia miała mijać szkołę punktualnie o 14:00, niestety spóźniła się o około dwie godziny i nawet nie w tym problem, a w tym że towarzyszyło nam tego dnia około miliona Chińczyków żądnych zabić za miejsce przy płocie oraz piekielnie upalna pogoda, które razem z naszą niecierpliwością doprowadziły do tego, że po blisko dwóch godzinach podjęliśmy wspólną decyzję o zaniechaniu dalszego uczestnictwa w owym wydarzeniu. Jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy.
Jak się okazało, pochodnia przybyła pod bramę niespełna 5 minut po naszej rezygnacji, co zdołaliśmy stwierdzić sami, ponieważ gdy się oddalaliśmy w sobie jedynie znanym miejscu z daleka dało się jeszcze słyszeć dzikie wrzaski Chińczyków. Mimo to nie zawróciliśmy, nikt nie czuł takiej potrzeby. Może dlatego, że nikogo jakoś nie podekscytowała późniejsza potencjalna możliwość opowiadania wnukom, że pod Uniwersytetem Xiameńskim przed Olimpiadą 2008 w Pekinie stał on pośród dzikiego, anonimowego tłumu wrzeszcząc jak zwierzę na widok jakiejś głupiej pochodni, która jest niczym więcej jak tylko nie mającym w gruncie rzeczy dla mnie żadnego znaczenia symbolem. Co z tego, że taka okazja może zdarzyć się tylko raz w życiu. Co innego gdyby to było jakoś związane z EURO na przykład! Zwłaszcza z tym w 2012 roku. Pewnie wtedy stałbym w pierwszym szeregu pomachując biało-czerwoną flagą, ubrany w koszulkę z białym orzełkiem na piersi i w pełni rozumiałbym entuzjazm Chińczyków...
Dzieje Bydgoszczy
1 miesiąc temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz