piątek, 23 marca 2012

T jak taksówka

Poruszanie się w Xiamen za pomocą taksówek różni się nieco od jeżdżeniem taryfami w Polsce. Nie są to może jakieś znaczące różnice, ale na pewno da się znaleźć kilka egzotycznych różnic.
Najciekawsze z nich umieszczam poniżej:

(hxd.wenming.cn)

1. Samochód taksówkarza nie należy do niego, a do przewoźnika, w szeregach którego jest zrzeszony, a który mu to auto wynajmuje.
2. Dzienna stawka najmu samochodu kosztuje taksówkarza ok. 200RMB.
3. By zostać taksówkarzem w Xiamen nie jest wymagana znajomość topografii miasta(!).
4. Wszystkie taksówki w Xiamen należą zaledwie do kilku przewoźników, którzy z kolei podlegają pod miejski wydział komunikacji.
5. Niezależnie od przewoźnika, wszystkie taksówki malowane są pod ten sam wzór, róźnią się praktycznie jedynie kolorami ( np. biało-niebieskie jak na zdj. pow., biało-zielone itd.) i małym logiem przewoźnika umieszczonym na bocznych drzwiach auta.
6. W niektórych taksówkach można już płacić kartą magnetyczną (taką samą jaką płaci się w innych środkach komunikacji miejskiej, np. w autobusach i BRT).
7. Dotąd kierowcy nie mieli w zwyczaju przyjmować napiwków. Zwyczaj ten zaczyna już jednak powoli zanikać.
8. Taksówkarze nie orientują się po nazwach ulic i numerach lokali, a przede wszystkim po nazwach budynków (np. Hotel Millenium) i innych obiektów architektury.

5 komentarzy:

miasto-masa-maszyna pisze...

5. Niezależnie od przewoźnika, wszystkie taksówki malowane są pod ten sam wzór, róźnią się praktycznie jedynie kolorami ( np. biało-niebieskie jak na zdj. pow., biało-zielone itd.) i małym logiem przewoźnika umieszczonym na bocznych drzwiach auta.

To, że taksówki mają identyczne, charakterystyczne malowanie, nie jest niczym egzotycznym. To raczej Polska jest pod tym względem egzotyczna. W Berlinie na taksówkach chyba nie ma nawet nazwy korporacji (a przynajmniej jest na tyle dyskretna, że nawet nie zauważyłem).

8. Taksówkarze nie orientują się po nazwach ulic i numerach lokali, a przede wszystkim po nazwach budynków (np. Hotel Millenium) i innych obiektów architektury.

Jeśli wierzyć Derridzie to jest dość typowe dla Azji. Podobno w Tokio w ogóle nie ma czegoś takiego jak adresy w formie "ulica nr domu". Powtarzam - jeśli wierzyć Derridzie.

Arek O. pisze...

Taaaak Tomku.....Przypominam sobie tą historię z taksówką ,która miała nas podrzucić do tej huty szkła....Pamiętasz ???? Podjechała taksówa a środku....Pani kierowca...;).Trzy rundki w kółko....rozmowa w czasie jazdy na 2 telefony...I w końcu kapitulacja "taksówkarki"....tak , ze wierzę w każde słowo ,które wcześniej napisałeś....Pozdrowienia z Dziadowej Kłody.....:)

Wiera pisze...

A ja nie znam się na chińskich taksówkach :)
Ale nie jestem pewna czy znajomość miasto jest im w ogóle potrzebna. Gdański taksówkarz zamiast przejechać 2 kilometry przewiózł nas przez 8 kilometrów. Dowiedzieliśmy się o tym po kilku dniach, kiedy sami poznaliśmy topografię miasta. Więc... zna, nie zna — wychodzi na jedno.

Tomas pisze...

m-m-m: W Stanach lub na Tajwanie np. wszystkie taksówki mają identyczny kolor. Tak jest też w wielu miejscach na świecie. Nie, żebym nie zdawał sobie z tego sprawy, ale z punktu widzenia Polaka taka rzecz jest egzotyczna.

No dobra, trochę na siłę wrzucone ;)

Ja byłbym ostrożniejszy we wrzucaniu całej Azji do jednego wora. Choć całej Azji jeszcze nie zwiedziłem, to nie przypominam sobie żeby na Tajwanie czy w Tajlandii taksówkarze mieli problemy z dotarciem pod wskazany adres. Pasuje mi to jednak do mentalności słabiej rozwiniętych krajów Azji Południowo-Wschodniej.

Ciekawostka: Podobno w Pekinie taksówkarze nie używają kierunków prawo, lewo itp., tylko strony świata (północ, południe itp.). Być może do zweryfikowania tego lata! :)

Tomas pisze...

Wiera: Jak widać wiele zależy też od intencji :) Ja zawsze staram się być na takie rzeczy wyczulony, bo nienawidzę jak mnie ktoś oszukuje.

Arek: Jasne, że pamiętam! Pół miasta żeśmy objechali, a i tak musieliśmy brać drugą taksówkę, żeby dojechać. :)