Hotel ten położony jest po dwóch stronach obwodnicy okalającej wyspę Xiamen, tuż nad brzegiem morza. Jest to okolica, w której w sezonie odbywa się cykliczna impreza beach party.
Sam hotel jest pięciogwiazdkowy, położony w bardzo spokojnym i pięknym otoczeniu. W pobliżu znajdują się korty tenisowe i pole golfowe. W cenie standardowego pokoju wliczony jest także dostęp do basenu i klubu fitness oraz śniadanie. W środku hotelu i pokojów jest bardzo czysto, obsługa jest bardzo dobra, ale jedna jedyna rzecz która rozczarowuje to właśnie jest śniadanie! Ale o tym zaraz.
Jak tylko dojechaliśmy na miejsce, to niemal zaraz po zakwaterowaniu wybraliśmy się na piknik na plażę. Z pogodą trafiliśmy idealnie, bo był to najgorętszy dzień nowego roku (17.03) i słońce świeciło aż miło. Pobyczyliśmy się trochę na piasku, pospacerowaliśmy po czym wróciliśmy do hotelu na drzemkę, a wieczorem znów na spacer po okolicy. Przed pójściem spać, po dokończeniu oglądania serii Avatara (The Last Airbender, a nie to gówno z niebieskimi ludzikami :P), poświętowaliśmy trochę, bo rok razem to przecież szmat czasu - było więc co celebrować. A po wszystkim spało się naprawdę miło, bo łóżka mają w tym hotelu super wygodne!
No i wracam do tego co mnie najbardziej rozczarowało: śniadanie! Następnego dnia udaliśmy się do hotelowej restauracji, ale niestety przeważało chińskie menu, czyli zupy, smażony ryż, makaron, niejadalne "kiełbaski" z tektury, nugety itp. Do tego soki bez smaku, rozwodnione mleko. Z kuchni kontynentalnej był bardzo pyszny chleb i tosty, ale nie było ich z czym zjeść. Ach, i był jeszcze wybór płatków owsianych. Tak czy siak, niejednokrotnie jadałem lepsze śniadania w hotelach nawet 3-gwiazdkowych. Po prostu bieda, no.
Po śniadaniu znowu do łóżka, a potem powrót do domu. Ot, i tak wyglądała nasza pierwsza rocznica, dla której wyśmienitą okazją do świętowania był ten krótki urlop :). Ach, szkoda że nie da się zorganizować conamniej tygodnia takiego byczenia się w hotelu i plażowania.
foto: Tomas & internet
7 komentarzy:
Gratuluję! A słyszałeś, że związek to same problemy? ;)
A na rozwodnione mleko nie ma co narzekać — ostatnio cały czas widzę mleko 0%. Podejrzewam, że tam jest sama woda, albo buk-wie-co gorszego. Może chcieli Was po prostu odchudzić...
...Witam Tomku.....No to ..ten....Wszystkiego najlepszego...Z okazji tej rocznicy.....Wielu takich rocznic.....Pozdrawiam.
Dzięki, Arek :)
Wiera: Może chcieli, nie wiem. Jako ciekawostkę podam, że w Chinach występują tylko trzy rodzaje mleka: zwykłe (trwałość ok. 6 mies., co samo w sobie jest już niepokojące), z wysoką zawartością węglowodanów i mleko "premium"(?).
Mleko UHT w Polsce też ma trwałość około 6 miesięcy. Miejmy nadzieję, że w Chinach także uzyskuje się taki efekt przez zwyczajną pasteryzację ;)
A premium... to, że w jakim sensie? Zwiększona ilość białka, dodatkowe witaminy? Może o obniżonej zawartości laktozy (gdzieś słyszałam, że 90% Chińczyków nie toleruje laktozy)...
6 mies. w Polsce? Nie wiedziałem, że u nas też tak długo. Następnym razem muszę się temu lepiej przyjrzeć...
Co do mleka w Chinach - ostatnio trochę lepiej przyjrzałem się ofercie Yili (głównego producenta mleka w Państwie Środka). Tak wygląda ich oferta:
- cztery rodzaje mleka zwykłego: czyste, skim (z jakąś miodną esencją), z wysoką zawartością wapnia (a nie węglowodanów - coś mi się ostatnio pokiełbasiło :P) i niskotłuszczowe z wysoką zawartością wapnia
- dwa rodzaje mleka premium: o obniżonej zawartości laktozy (miałaś rację!) i niskotłuszczowe o obniżonej zawartości laktozy
- poza tym kilka rodzajów mleka smakowego
Uff! :)
Nie to, że miałam rację. Ja po prostu znam chiński rynek, target, potrzeby i wszystko inne. Przewiduję, że za kilka lat zostanę wielkim polsko-chińskim przedsiębiorcą.
Tako rzecze ja :)
Szczerze: powodzenia! ;)
Prześlij komentarz