czwartek, 13 października 2011

Jaśki z czerwoną fasolą

Nie wiem jak to się stało, że nie wpadłem na utworzenie takiej kategorii 4 lata temu, gdy powstawał blog. Teraz wydaje się to takie oczywiste! W każdym kolejnym poście z tego gatunku będę przedstawiał gdzież tym Chińczykom udało upchać się czerwoną fasolę, podstawowy składnik ichnich słodyczy. Niektórym (w tym niżej podpisanemu) ciężko to sobie wyobrazić, ale w Chinach i większości krajów wschodnio-azjatyckich czerwona fasola jest traktowana jak bakalia, o wiele chętniej i częściej niż na przykład klasyczne rodzynki. Cóż, ja do grona miłośników takich rewolucji kulinarnych nie należę. Owszem, zdarzyło mi się zjeść skrzypłosza czy sikwiaki, okazjonalnie jadam ślimaki, uwielbiam kalmary z grilla, a za ostrygami wprost przepadam, ale bez przesady!

Poniżej, na pierwszy ogień idą znalezione w pobliskim markecie jaśki, czyli poduszki pszenne, nadziewane czerwoną fasolą.

Smacznego!

foto: Tomas

5 komentarzy:

Hanna pisze...

A ja nawet nie mam pojecia jak czerwona fasola smakuje... :)

Tomas pisze...

No to polecam, ale tylko jako warzywo! W kuchni meksykańskiej i sałatkach doskonale się sprawdza. Ale w herbacie/ciastku/czipsie nie polecam :E

Hanna pisze...

To tak jak z ciastem marchewkowym. Niby warzywo, a smakuje swietnie z cynamonem. :) Ale Chinczycy to "troszke" maja smak wypaczony... Nawet w Tajlandii sie z nich czasem smieja.. :)

Tomas pisze...

No ba, dziwnym nie jest :) Mając do wyboru pomiędzy marchewką a czerwoną fasolą w cieście, zdecydowanie opowiadam się za tą pierwszą!

Anonimowy pisze...

wiem, że długo mieszkasz w chinach i 'fasolowe' produkty dobrze znasz, ale przed napisaniem kolejnego posta o meksykańskiej fasoli polecam wyguglować sobie termin "azuki bean" a następnie "kidney beans". pozdrawiam