Mit 1: Wszyscy/większość Chińczyków zna sztuki walki.
Na szczęście nieprawda. Piszę na szczęście, bo sprawdzane na własnej skórze. To zadziwiające, że w porównaniu do tak wielkiej spuścizny jaką pozostawiły po sobie pokolenia mistrzów chińskich sztuk walk, wliczając w to taichi, kung-fu, kenpo itd., tak mały odsetek Chińczyków je praktykuje. Chociaż może to i dobrze, bo wtedy zapewne pięścią podbijaliby świat, nie walutą.
Mit 2: Chińczycy są punktualni.
W pewnym - pominę tytuł - podręczniku, Chińczycy sami o sobie napisali że, cytuję, stawiający się na spotkanie mieszkaniec Państwa Środka, na umówione wcześniej spotkanie nie tylko zjawi się punktualnie, wręcz na długo przed czasem. Otóż jest to najzwyczajniejsza w świecie nieprawda. Chińczycy, a zwłaszcza Południowcy, mają czas za pojęcie wysoko elastyczne i nie raz zdarza im się naginać czasoprzestrzeń podług własnego widzimisię. W ten sposób tak popularne w ichnim kraju zwroty typu od razu, bez zwłoki oraz natychmiast w rzeczywistości oznaczają umowny okres czasu w przedziale od 5 minut do 24 godzin. Teoria względności Einsteina znajduje tu zastosowanie praktyczne.
Mit 3: Chińczycy są niskiego wzrostu.
Półprawda. Chińczycy z południowej części Chin, tj. z takich prowincji jak np. Fujian czy Guangdong to osobnicy nie tylko o niższym, od swoich północnych krajanów, wzroście, ale także o ciemniejszej cerze. Większość Chińczyków zamieszkujących północne Chiny jest raczej wzrostu zbliżonego do naszego.
Mit 4: Wszystko w Chinach jest tanie.
Było. I - zdaje się - czasy te minęły bezpowrotnie. Dla tych którym ciągle wydaje się, że za kilka dolarów będą żyć w Chinach jak królowie lub kupię tanio towar i z kilkakrotną przebitką opchną go w Polsce mam złą wiadomość - spóźniliście się o dobrych kilka lat. Chiny się bogacą, płace idą w górę, a ceny chociażby markowych ciuchów, elektroniki, tudzież samochodów nie dość że nie są mniejsze to jeszcze niejednokrotnie przewyższają nawet te w Polsce.
Mit 5: Chińczycy są bardzo pracowici.
Kolejna półprawda. Jeżeli miałoby się to tyczyć chińskich robotników, to rzeczywiście - wszelkie budowy, roboty drogowe czy jakiekolwiek inne prace budowlane kończone są w mgnieniu oka. Podobnie ma się chyba ze wszystkimi pracownikami fizycznymi, natomiast zupełnie inaczej jest z pracownikami administracyjnymi i biurowymi. Rytm pracy wyznaczają posiłki, a pomiędzy posiłkami - herbatki. Nie wiem jak to wygląda na Północy, ale na Południu dominuje lenistwo, ślamazarność, otępiałość, opieszałość i bylejakość.
Mit 6: Chińczycy nie wpierdalają niczego poza ryżem.
Owszem, Chińczycy bez ryżu powymierali by na wskutek skręcajacych się w agonii kiszek. Wiedzieć trza jednak, że Chińczycy tak samo jak wpierdalać ryż, uwielbiają również wpierdalać makaron i różnego typu kluski. Mało tego! Zaklinają się, że najstarsza kluska z Chin pochodzi właśnie i ma ponoć ileś-tam-tysięcy-lat. Oczywiście poza Włochami, Chińczykami i archeologami nikogo to nie obchodzi. Zresztą ciekawym jak ta kluska miałaby przetrwać tak długo, skoro te z chińskich spożywczaków termin ważności mają nie dłuższy niż 6 miesięcy. Ale co ja się tam znam.
Mit 7: Chiński to trudny język.
Żeby nauczyć się poprawnie mówić w putonghua trzeba nie tylko nauczyć się perfekcyjnie artykułować głoski, ale i również intonować je, co nie tylko nie występuje w języku polskim, ale też w żadnym z języków europejskich. Trzeba również nauczyć się poprawnie pisać, czytać i rozpoznawać znaki, których są tysiące. Do tego trzeba wpoić sobie chiński sposób myślenia i ich specyficzną gramatykę, gdzie nie występują ani czasy, ani deklinacje, ani koniugacje, liczba mnoga nie ma znaczenia a idiomy nierzadko niezrozumiałe są dla samych Chińczyków. Że nie wspomnę jeszcze o akcencie i innych spraw. Czyli powiedzieć o j. chińskim, że trudny to nic nie powiedzieć. Bo on trudny nie jest... Jest po prostu cholernie trudny! A mandaryński to i tak jest pikuś przy lokalnych dialektach!
Mit 8: Wszyscy Chińczycy wyglądają podobnie.
W sumie do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć, ale oni naprawdę się różnią! Trik polega na tym, że rozróżnianie i zapamiętywanie twarzy przychodzi nam bez problemu tylko w obrębie własnej rasy. Dlatego też dla większości z nas spora część zarówno Azjatów jak i Murzynów wyglądać będzie podobnie. Może to zabrzmi śmiesznie, ale dla Chińczyków większość białych również jest nie do odróżnienia. Można się z tym sprzeczać lub nie, takie są fakty. Natomiast pewne jest, że po dłuższym przebywaniu wśród osób innej rasy z czasem coraz łatwiej jest zacząć rozróżniać ich twarze i zapamiętywać ich szczegóły.
Mit 9: Język chiński i japoński brzmią tak samo.
Oczywiście dla każdego kto ma choć mdłe pojęcie nt. tych języków jest to oczywiste, natomiast doskonale zdaję sobie sprawę, że choć denerwujemy się i nazywamy Chińczyków ignorantami gdy nie wiedzą gdzie leży Polska, a naszym urzędowym językiem czynią angielski, to sami zwykliśmy wrzucać wszystkich Azjatów do jednego wora.
Faktem jest, że pisać Japończycy nauczyli sie od Chińczyków i to od nich przejęli alfabet, który następnie przystosowali według własnych potrzeb. Jednak oba języki mówione różnią się pod wieloma względami. Jednym z nich jest chociażby to, że w japońskim w ogóle nie występuje intonacja sylab.
Mit 10: Produkty made in China to tandeta.
Rzeczywiście Chińczycy sami zapracowali sobie na taką opinię dopuszczając do sprzedaży i eksportu wiele wątpliwej jakości towarów, nierzadko wyprodukowanych ze szkodliwych dla zdrowia komponentów, niekiedy nawet toksycznych. Warto jednak zwrócić uwagę, że obecnie niemal wszystko czego używamy pochodzi lub zostało wyprodukowane w Państwie Środka - komputery na których pracujemy, telefony przez które rozmawiamy, ubrania w których chodzimy, meble i artykuły AGD których używamy na codzień, a być może już niedługo będą to chociażby samochody którymi będziemy jeździć - a więc produkty, bez których trudno byłoby nam się obejść w codziennym życiu. I większość z nich została wyprodukowana właśnie z Chinach. Nie wierzysz? Sprawdź na opakowaniu!
Dzieje Bydgoszczy
1 miesiąc temu
2 komentarze:
Co do mitu nr 8... masz sporo racji. Za mojego chłopaka (który jest Wietnamczykiem) oberwało już kilku Azjatów :) Na początku naszej znajomości bez problemu odróżniałam jego twarz, ale kiedy widziałam tylko plecy sugerowałam się tylko ubiorem.
Wystarczyło podobieństwo fryzury, marynarki i zaczepiałam facetów na potęgę :)
A, co do języków... taka specyfika człowieka. Dla mnie języki romańskie brzmią tak samo. Tak samo jak słowiańskie. Jestem pewna, że nikt nie odróżnia polskiego, czeskiego i słowackiego. Oczywiście, jeżeli ich nie zna.
Ja z kolei jestem Wietnamczykiem tylko (aż?) w połowie :) Z racji wyglądu (nie zachowania) wzięto mnie kiedyś za Kazacha, a Ci nie mieli u nas w szkole najlepszej opinii i to mnie wtedy trochę zażenowało. Podobnie musiała się zresztą czuć moja dziewczyna albo znajome Polki, które Chińczycy, tudzież obcokrajowcy nierzadko mylą z Rosjankami. Tak czasami po prostu bywa.
Co zaś się tyczy języków - o ile języki romańskie i słowiańskie należą do tej samej grupy językowej, to japoński i chiński już nie :)
Prześlij komentarz