środa, 17 lutego 2010

Chiny vs Internet

Chwilowy dostęp do świata [czytaj: blogspot, facebook, youtube itd.], ale z doświadczenia wiem, że nie potrwa długo.
Trwa wojna pomiędzy chińskimi cenzorami oraz programistami domagającymi się dla każdego tego samego prawa - nieograniczonego korzystania z internetu, którego istotę starają się zdławić chińscy decydenci. Motywy, którymi się kierują są jasne - internet i jego potencjał jest dużym zagrożeniem dla stabilności totalitarnych rządów w Państwie Środka. Może zagrożeniem nie bezpośrednim, ale nie potrzeba chyba zbyt wielkiej wyobraźni by zdać sobie sprawę jak wielka siła musi drzemieć w tak wielkim narodzie. Bo tego najbardziej obawiają się chińscy oficjele - nie jakiejś tam Ameryki z tym całym Obamą na czele. Naród tak uciskany musi się kiedyś przeciwstawić, więc po co dawać mu do dłoni załadowaną broń? Dlatego chiński internet to nic innego jak niezaładowany pistolet lub straszak - daje ułudężna nim postraszyć, ale nic więcej bo poza tym jest bezużyteczny.

Jednak jak długo Chińczycy będą próbować utrzymać w ryzach narzędzie tak potężne jak internet? Wiadomo, że nie ma zabezpieczeń, których nie udało by się obejść. Do tej pory każda próba blokowania internetu została skontrowana narzędziami pozwalającymi na swobodne surfowanie po nim. Ilekroć chińscy hackerzy zablokują dany program, na jego miejsce powstaje nowa, ulepszona wersja lub całkowicie nowy program. Jednak rządowi swój cel osiągnęli - zwykli, niezorientowani w temacie ludzie odcięci są od wolnego internetu.

Chciałbym, żeby te problemy z internetem zniknęły już na zawsze - wtedy mógłbym wrócić tu na stałe. Jednak nic ku temu nie zmierza...

Brak komentarzy: